Brian May & Kerry Ellis – Golden Days
Cóż można rzec w takiej chwili…?
Wiele się nie spodziewałam, tak więc i zawód nie jest wielki. Płyta jest monotonna, nastrojowa (bez szałów) i poprawna. Czasem uderzy plastikowość automatów czy produkcji. Kerry bez zmian: niby dobry głos, ale za serce nie ściska. Brian bez zmian: pomysłowości już nie ma, dobrze tylko, że Guitar Solo na płycie nie umieścił jako cover, lub co gorsza jako autorską nowość. 9 coverów, które już znamy z różnorakich prezentacji: a to singel winylowy, a to singel CD, a to grali w Krakowie… 5 autorskich utworów, w tym tytułowy Golden Days napisany i nagrany z Minako Hondą w 1986 r. nawet w dwóch językach: singel japoński po japońsku ukazał się w tym samym roku, po angielski w kolejnym.
Kolejne „nowe” utwory też już znane… w sumie nie było na co czekać. Jedynym światełkiem jest piękna gitara w coverze Moore’a Parisienne Walkways. W Polsce płyta oferowana za 89 zł – czy tyle wart jest jeden utwór?
Na dobitkę nieudana szata graficzna, w swej koncepcji mająca nawiązywać do barokowego malarstwa Georges’a de La Toura. Niestety, w żaden sposób nie przypomina, nawet z podpowiedzią. Czuję tu palce Briana na klawiaturze przed komputerem z Photoshopem, po raz kolejny (vide singel Born Free).
No cóż… polecam chyba tylko fanatykom, którzy polecenia nie potrzebują. (Ola Kazana)
Muzyka
9.5
Video
9.1
Bonusy
9.2
Design
8.5
Nie nowatorska gra – a czego oczekiwać po człowieku który jest marką samą w sobie, to tak jak mercedes zmienił by gwiazde na nowsza gwiazde
Płyta fajna równa w jednym tonie, cena jak cena, na pewno nie zaporowa