Lord Snowdon we wspomnieniach Briana Maya – jak powstała okładka do „Greatest Hits”

13 stycznia zmarł Anthony Armstrong Jones – znany nam lepiej jako Lord Snowdon. W 1960 roku ożenił się on z księżniczką Małgorzatą, co sprawiło, że stał się postacią dobrze rozpoznawalną. Rodzina Królewska, do której wówczas dołączył, nie była dla niego środowiskiem, w której najlepiej odnajdywał się ze swoją osobowością. Osobowości tej nie tworzył dzięki tytułowi Lorda, a dzięki sztuce, której się oddawał. Snowdon był bowiem znakomitym fotografem. Jego specyficzne, tradycyjne podejście do fotografowania, a w sczególności wykonywania portretów, przyciągało zainteresowanie wielu znanych postaci, w tym muzyków. Do Lorda Snowdona zgłosili się również członkowie zespołu Queen. Byli wtedy w czasie poszukiwań osoby odpowiedniej do wykonania zdjęcia, które miało tworzyć okładkę „Greatest Hits”. Jak wyglądało spotkanie Queen z jednym z najciekawszych brytyjskich fotografów? Dowiecie się tego z ostatniego wpisu Briana, w którym wspomina on współpracę z tym jakże wspaniałym człowiekiem.

Wpis Briana:

„RIP Lord Snowdon

Z przykrością dowiaduję się, że odszedł Lord Snowdon. Nie mogę powiedzieć, że byłem jego przyjacielem, choć być może chciałbym nim być. Jako Queen i fotograf portretowy spędziliśmy razem kilka dni, co było niezapomniane. Wiedziałem o Lordzie Snowdonie odkąd byłem mały. Jako Anthony Armstrong Jones poślubił on bardzo uroczą Księżniczkę Małgorzatę. Ceremonia miała miejsce w Opactwie Westminster (Kolegiata św. Piotra), w najwyższym przepychu, transmitowana w kolorze (!) i celebrowana w całym kraju. W pewien sposób pochwyciło to moją wyobraźnię, wprawiło mnie w ekscytację, co sprawiło, że wkleiłem zdjęcie tej pięknej pary do mojego osobistego albumu. To była bajka. Nieśmiały, przystojny ale prosty mężczyzna żeni się z piękną księżniczką. Dużo później zdałem sobie sprawę, że Tony Armstrong Jones, teraz Lord Snowdon, był oddanym artystą, fotografem w prawdziwie wiktoriańskim stylu, przez co jego świat był dość odrębny od Rodziny Królewskiej, do której dołączył. Wierzę, że wyrażał on swoją wiktoriańską wrażliwość więcej, niż tylko w jednym kierunku. Jegomość, wiadomo, oraz człowiek o cechach niezależnych, nie musiał robić zdjęć, aby zarabiać na życie. To było jego muzą. I również w detalach swojej pracy zawierał elementy wczesnych tradycji fotograficznych. Wierzył, że esencja osoby portretowanej mogła być ujawniona jedynie w naturalnym świetle.

Właśnie to nam powiedział, kiedy nasza czwórka znalazła się w jego domu, gdy naszą misją było wykonanie Zdjęcia Grupowego – portretu Zespołu Rockowego, na okładkę albumu. To było około 1981 roku, jakieś 35 lat temu. Dlatego też zdjęcie z tej sesji jest już dość wyblakłe w mej pamięci. Snowdon był przemiłym, rozważnym, skromnym i szlachetnym człowiekiem, przystającym w zamyśleniu, krążącym po pokoju z lekkim utykaniem, pozostałością dziecięcej choroby, spoglądając na nas i planując swoje zdjęcie.

Jestem pewien, że Roger ma lepsze wspomnienia ode mnie, a jednak wydaje mi się, że pamiętam nas siedzących, trochę niezgrabnie, popijających kawę, dyskutujących o tym, co chcemy osiągnąć. Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek z nas miał wcześniej jakiekolwiek koncepcje … nasza czwórka nie miała szans omówić tego zawczasu, dlatego myślę, że nie mieliśmy gotowego planu na tę okazję. Wyszliśmy z założenia, że ten doświadczony fotograf może wnieść coś nowego. Przez lata mieliśmy mnóstwo takich sesji. Znaczące były te z Georgem Hurrellem, ikoną Hollywood wśród fotografów portretowych, oraz z Mickiem Rockiem, autorem niezapomnianego portretu nas czterech ustawionych w formacji diamentu na czarnym tle, przy czym zdjęcie to nie tylko uświetniło okładkę naszego wczesnego albumu Queen II, ale też kilka lat później stało się ujęciem znanym wszystkim z wideoklipu do Bohemian Rhapsody.

Snowdon powiedział nam, że nie chce nic przekombinowanego – nie uważał, aby była potrzeba włożenia w to z naszej strony większej pracy. Chciał, żebyśmy w sposób naturalny wypełnili przestrzeń, przy czym był też stanowczy co do oświetlenia, które również miało być naturalne … tylko światło dzienne, które wypełniało jego studio, znowu, styl wiktoriański – mniej lub bardziej szklany dom. Nie zastosowałby sztucznego światła. Teraz mogę się mylić, ale wydaje mi się, że dużo rozmawialiśmy, wypiliśmy sporo kawy, a czas leciał, było coraz mniej światła. Anthony wykonał parę próbnych zdjęć przy użyciu swojego wielkoformatowego aparatu (fotografia 35 mm) z czego nie był zadowolony. Powiedział więc coś w tym stylu … „Już wiem, jak powinniśmy to zrobić, ale przegapiliśmy naszą szansę. Nie zamierzam użyć oświetlenia studyjnego – pragnę światła dziennego w tym ujęciu. Możecie przyjść jutro?” O dziwo mogliśmy. Potem wszystko poszło bardzo szybko. Wykonał kilka zdjęć każdego z nas osobno (zastanawiam się gdzie one są). Następnie przystąpił do wykonania fotografii całej czwórki. Myślę, że wziął kilka z dwunastu zdjęć. Wiedział dokładnie czego chciał i wiedział, których zdjęć jest pewien – nawet jeśli nie mógł ich zweryfikować na miejscu. Cały proces pozyskania zdjęcia w formie fizycznej musiał być ukończony zanim ktokolwiek mógł zobaczyć tego efekty.

Powiedzieliśmy więc do widzenia, wyszliśmy – i … to by było na tyle. Zdjęcie, na które czekaliśmy, przyszło po kilku dniach i idealnie spełniło nasze potrzeby – dobrze zbalansowane w swojej kompozycji, z przyzwoicie wyglądającą całą naszą czwórką; z minimalizmem w treści, trochę formalne, ale nie przesadnie, pięknie oświetlone przez Naturę, z małą pomocą Lorda Snowdona.

Płyta? Mogła zostać najlepiej sprzedającym się brytyjskim albumem w historii – Queen’s Greatest Hits.

Zdecydowaliśmy poddać zdjęcie nietypowej obróbce. Zainspirowani pierwszym filmem o Supermanie nadaliśmy fotografii perspektywy skośnej tak, jakbyśmy chcieli umieścić ją na kawałku szkła wirującego we wszechświecie. Nasze twarze są więc zniekształcone w danej perspektywie. Lata później, przy okazji wznowienia wydawnictwa dla Universal Records, postanowiliśmy wycofać się z poprzedniego konceptu, dlatego też na tej okładce widzicie fotografię Snowdona dokładnie tak, jak była ona wykonana. Nieskazitelna ! Uwielbiam tę wersję. Jak sam Snowdon mógł powiedzieć … to nie była kwestia nadzwyczajnej roboty.

Nie znajdziesz tego na Wikipedii. W czasach internetowej anarchii, pozyskiwania informacji, każdy może wnieść coś własnego, o ile opiera się to na wypowiedziach wcześniejszych osób. Wpis, na jaki spojrzałem, jest więc mieszanką faktów i nieścisłości – nie wspomniano nawet kto wykonał fotografię na okładkę albumu. Kto napisze historię ? Cóż, z pewnością nie ja … nie z moją pamięcią tkającą swoją własną opowieść w tym miejscu. A jednak to właśnie w tych przelotnych chwilach była pisana historia, kiedy to mieliśmy zaszczyt towarzyszyć temu wspaniałemu człowiekowi, Snowdonowi.

RIP

Bri”

Pełny wpis: http://www.brianmay.com/brian/brianssb/brianssbjan17a.html#05

Zdjęcie w tle artykułu pochodzi ze strony: http://www.vanityfair.com/culture/2009/02/snowdon-excerpt200902

                             

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *